Kilka dni temu postanowiliśmy wybudować nad drzwiami wejściowymi do naszego domu nowe zadaszenie. Ponieważ nie wiemy jak to się skończy, braliśmy pod uwagę taką konstrukcję, aby można było całość przerobić w zadaszony taras.

Sprawa generalnie jest dość prosta, wystarczyło rozrysować kształt i wymiary daszku, a następnie zamówić drewno konstrukcyjne w składzie budowlanym według wcześniejszych wyliczeń. Nasz daszek będzie niemal kwadratowy, szer. 320 cm, dł 295 cm, wys. 220 cm. W pierwszej wersji planowaliśmy pokryć daszek poliwęglanem trapezowym (taki kształt jak blacha falista lub trapezowa), ale ostatecznie stanęło na tym, że zamówiliśmy poliwęglan komorowy o grubości 8 cm. Ma grubość 8 mm i składa się z równoległych kanalików, taka konstrukcja sprawia, że jest wytrzymalszy na grad i ogólne warunki meteo. Ostatnio kilka razy mieliśmy tu małe gradobicie, więc to wydaje się najlepszym rozwiązaniem tym bardziej, że różnica w cenie metra kwadratowego nie jest aż tak bardzo zatrważająca, a jednak poliwęglan komorowy jest trwalszy. Sprzedawany jest w dużych płytach i można nawet wykonać całe pokrycie z jednego elementu, bez żadnych łączeń.

Materiały.

Aby mieć pewność jakości, wybrałam oczywiście wkręty z firmy Frankopol. Ponieważ nie czuję się wybitnie uzdolnioną cieślą, postanowiłam poszczególne elementy (słupy, krokwie itd.) łączyć przy użyciu metalowych profili dostępnych praktycznie w każdym większym sklepie metalowym. Całość łączona tymi właśnie wkrętami. Mój wybór padł na wkręty z łbem podkładkowym oraz wkręty z łbem walcowym na poniższych zdjęciach pokazałam Wam czym się różnią. Bardziej podobają mi się te z łbem walcowym, bardziej wystają z profilu, ale generalnie wyglądają dość ładnie. Oczywiście budowa takiej konstrukcji bez wkrętarki akumulatorowej nie ma sensu, wkręcałabym te śruby chyba przez miesiąc i przy okazji dorobiłabym się potężnych odcisków na rękach, a i tak niektóre wkręty nie były by dostatecznie mocno dokręcone. Oczywiście przy wkręcaniu ważne jest dopasowanie odpowiednich bitów (grotów), zarówno ich rozmiaru, jak i materiału z jakiego są wykonane (niedawno pisałam o nich, a nawet jeden po prostu złamał się tkwiąc w końcówce śruby).

Przygotowanie.

Póki słupki leżą na ziemi mogę przykręcić do nich profile, będzie mi wygodniej dopasować profile do krawędzi słupka no i oczywiście szybciej je przykręcę na leżąco, niż kiedy będą już stały na ziemi. Słupki zostaną osadzone w kotwach stalowych wbitych w ziemię (długość kotwy 70 cm) i zostaną przewiercone na wylot, aby umożliwić skręcenie odpowiednimi śrubami (wybrałam śrubę z łbem 6-kątnym z niepełnym gwintem). Dzięki takiemu rozwiązaniu nie miałam problemu z ustawieniem słupków tak jak mi pasowało, po prostu wbiłam kotwę w ziemię w odpowiednim miejscu, a następnie postawiłam w uchwycie słupek z przykręconym na górze profilem (kątownikiem). Tak postawiony słupek przykręciłam śrubą do kotwy (oczywiście poziomnica Twym najlepszym przyjacielem – słupek powinien stać prosto). Kiedy ustawiłam sobie wszystkie cztery słupki w równym szeregu, mogłam położyć na górę belkę, na której będą się opierały krokwie. Jej przykręcenie było łatwe i trwało dosłownie kilkanaście minut. Kątowniki były już odpowiednio przymocowane do słupków, wystarczyło przytknąć śrubę i uruchomić wkrętarkę.

Ciąg dalszy.

Dalszy przebieg pracy opiszę Wam następnym razem, pewnie do tego czasu zrodzi mi się jeszcze kilka pomysłów czy problemów do rozwiązania. Jest niepodważalnym twierdzenie, że wkręty to podstawa. Dzięki nim bardzo szybko montuje się taką konstrukcję. Oczywiście łączenia stolarskie były by ładniejsze, ale czas wykonania i dokładność wymaga dużego doświadczenia i posiadania dość dużej ilości dłut itp. specjalistycznych narzędzi. Zwykły majsterkowicz będzie miał więcej problemów z takim rozwiązaniem, wytrzymałość łączeń przy użyciu śrub i kątowników jest wystarczająca aby konstrukcja stała i służyła nam długie lata. Chyba również czas takiego wykonania jest krótszy, niż zabawy z dłutami.